16.07.2012

Bezmyślność.



Tytuł prosty w przeciwieństwie do jego znaczenia. Co prawda spotykana wszędzie, bywa słabsza i bywa większa. Ale co powstanie, gdy połączysz bezmyślność z agresją?
Dopiero minęło dwa tygodnie wakacji. Siedzisz w szkole, w pracy, uczysz się, nie wiesz po co, a może i wiesz. Czekasz na wakacje, już wyobrażasz sobie morze, góry, zabawy z przyjaciółmi. A rzeczywistość zazwyczaj bywa jaka? Siedzisz w domu i nic nie robisz. A teraz przekształćmy to w życie psa.
Siedzisz w domu, uczą cię sztuczek, zastanawiasz się po co ci udawanie zdechłego psa. Czekasz na tak zwane wakacje. Wyobrażasz sobie kąpiele w morzu, wycieczki, spotkania z innymi psami. Cudowne ! A jednak okazuje się że siedzisz w domu, bo nikomu się nigdzie nie chce iść. Takie samo życie prawda?
A jednak nie. Wiesz jaka rzecz jest inna?
Zdarza się taki nieumyślny człowiek, co wyjedzie, zostawi psa na pastwę losu, z przypiętą smyczą, która zahacza o wystające krzewy i przydusza psa. Ten zaczyna kuleć, w wyniku wypadku, robi się chudszy, a razem z tym słabszy, gdyż nie ma co jeść. Czasami uda się mu znaleźć tymczasowego właściciela, albo chociaż dostać się do schroniska. Ty w tym czasie bawisz się, szalejesz, nie myślisz o tym w jakiej sytuacji zostawiłeś swojego podopiecznego.


I po co ja to piszę? Przecież to wszędzie jest, każdy o tym wie. Też tak sądziłam. Do dzisiaj.
Normalnie traktowałam takie sytuacje, że zostawiają psa i wyjeżdżają, jak co wakacje. Ale gdy człowiek...Gdy człowiek sam zauważy coś takiego, zechce pomóc, od razu zmienia do tego nastawienie...
Domyślacie się o co chodzi? Może mam wytłumaczyć?
Przez tydzień, biegał koło nas wychudzony, kulawy, pies w typie owczarka. Widać, że mieszkał w tych okolicach, nigdzie indziej się nie kręcił. Dzwonili po schronisko, nie złapali, nie znaleźli. Ze smyczą przyczepioną do obroży plątał się tu i tam.
I nadeszło zbawienie, a może i koszmar. Nie ma to jak wyjść z psem, nie wiedzieć czego się przestraszył i nagle zobaczyć z pozoru wielkiego psa leżącego za kawałkiem betonu. Biegiem do domu, po wodę, po coś do jedzenia. Nie byłam jedyna, w tym czasie przyszedł pan z bloku naprzeciwko. Pies uciekł po chwili, wystraszył się. Tata zadzwonił po schronisko, po chwili, dłuższej chwili przyjechali. Szukali, ja łaziłam za nimi jak głupia, szukałam psa, szukam auta - nie ma. Odjechali? Może znaleźli? Jest! Auto na łące! Gazem w tamtą stronę! Wylatuje zza rogu facet i mówi że pies biegnie w drugą stronę. Wsiadł do auta i  z piskiem opon odjechał. To ja biegnę tam. Po chwili znowu się wraca. Postanowiłam już poczekać w jednym miejscu. Gościu tak szybko jeździł, że o mało sam wypadku nie spowodował. Ale udało się, złapali go . Ciężkie próby, agresja psa, bezmyślność ludzi, pomoc przechodniów - udało się! Przynajmniej nie będzie musiał spać w kawałkach śmieci...



Tak na marginesie to ostatnio odkryłam, że mój pies pokochał muzykę.
Nienawidzi Alexandry Stan, ale ubóstwia Chrisa Browna, oraz piosenkę Summer Paradise ;]